Żołnierze wyklęci

Stefan Pabiś „Stefan”, ur. 3 VIII 1910 w miejscowości Polowa (gm. Szczerców, pow. Łask). Na teren pow. Wołkowysk przeniósł się z rodziną w 1921. Po ukończeniu 2 klas gimnazjum w Wołkowysku zgłosił się ochotniczo do WP. Służył w 80 pp w Słonimiu. W wojsku ukończył szkołę podoficerską w stopniu plutonowego łączności. Zmobilizowany w 1939 roku do 4. batalionu fortecznego, kampanię wrześniową przeszedł w całości w obronie Lwowa. Po kapitulacji garnizonu przed Armią Czerwoną dostał się do obozu jenieckiego w Równem, notabene oficerskiego, bo tuż przed pójściem do niewoli zamienił się na mundur z jednym ze swoich przełożonych. W obozie nie zamierzał siedzieć z założonymi rękami, po kilkunastu dniach zbiegł, otwierając w ten sposób prawdziwy serial udanych ucieczek z rąk komunistycznych oprawców. W trakcie drogi powrotnej do domu został zatrzymany przez milicję i osadzony w twierdzy brzeskiej. Po raz drugi zbiegł z transportu kolejowego w okolicach Baranowicz. Maszerował tylko nocami, do rodziny w okolice Jałówki udało mu się szczęśliwie wrócić w listopadzie 1939 roku. Spotkanie z rodziną o mały włos nie zakończyło się jednak tragicznie. Będąc cały czas w mundurze, zaraz po przybyciu został zatrzymany po raz kolejny przez milicjantów, którzy dopiero po ugoszczeniu i wręczeniu przez gospodarzy stosownych „prezentów” zgodzili się pozostawić go na wolności. Do ZWZ w Obwodzie Wołkowysk wstąpił 18 VII 1941, wkrótce objął też stanowisko dowódcy 3 plutonu w 2 kompanii terenowej. W pracy konspiracyjnej dał się poznać jako doskonały organizator. W ramach akcji „Burza” zmobilizował swój pluton, uczestniczył w walkach z wycofującymi się jednostkami niemieckimi. 14 VII 1944 został po raz trzeci aresztowany przez NKWD, a następnie przekazany do 6 zapasowego batalionu II Armii „ludowego” WP pod Białymstokiem. W końcu września 1944 zorganizował ucieczkę i powrócił na teren pow. Wołkowysk, podejmując na nowo działalność konspiracyjną. Wiosną 1945 rozpoczął tworzenie oddziału partyzanckiego o krypt. „BOA”, z którym wykonał wiele brawurowych akcji. Trudno dziś rozsądzić, kto stał za pomysłem nadania mu „egzotycznego” kryptonimu BOA – będącego rzekomo skrótem od słów „Bojowy Oddział Armii”. Z całą pewnością wyróżniał się on spośród innych grup zbrojnych nie tylko nazwą, ale i sukcesami, do których głównie przyczynił się Stefan Pabiś. Prowadząc do sierpnia 1945 rok bardzo efektywne działania wymierzone w zdrajców i agenturę sowieckiego aparatu bezpieczeństwa, jako jedyny spośród czterech oddziałów Obwodu Wołkowysk nie został rozbity przez NKWD. Sukces ten był wynikiem przyjętego przez „Stefana” kamuflażu, bo jego oddział występował w mundurach sowieckich jako lotny oddział NKWD przeznaczony do zwalczania polskiej partyzantki. W sierpniu 1945 otrzymał awans do stopnia podporucznika czasu wojny, został także mianowany szefem samoobrony Obwodu Wołkowysk AKO (nadano mu ponadto Krzyż Walecznych). 23 IX 1945 przeprowadził swój oddział przez granicę, a następnie przerzucił go do Bobolic (pow. Koszalin). Przypadła mu też rola osoby odpowiedzialnej za sprawny przerzut na zachód działających jeszcze aktywów organizacyjnych, a odbywał się on – co trzeba podkreślić – w warunkach postępującego „uszczelniania” linii granicznej przez pograniczników NKWD i niejednokrotnie konieczności zbrojnego przebijania się doraźnie formowanych oddziałów. Po udanym przeprowadzeniu we wrześniu 1945 roku grupy BOA, „Stefan” dwukrotnie wracał jeszcze „za granicę” po swoich towarzyszy broni. Ostatnia z takich eskapad o mało nie zakończyła się dla niego tragicznie. Podczas przechodzenia pasa granicznego natknął się na dwóch pograniczników, których – aby zachować konspirację – zabrał ze sobą na polską stronę. Tam zdecydowany był ich rozstrzelać dla zatarcia śladów, ze względu jednak na prośby uczestników całej operacji – darował im życie, po warunkiem niepowiadamiania przełożonych o całym zdarzeniu. Konsekwencje były natychmiastowe. Sowieccy żołnierze błyskawicznie ściągnęli na oddział „Stefana” obławę, która po wyjściu z sowieckiej strony bez problemu kontynuowała pościg na terenie powiatu sokólskiego. Ostatecznie osaczyła grupę na stacji w Waliłach, już po ukryciu się jej członków w składzie pociągu towarowego. Pabiś kolejny już raz zdecydował się na ucieczkę. Udało mu się wydostać z drugiej strony wagonu, zaczął biec w głębokim śniegu w kierunku lasu. O powodzeniu zdecydował przypadek – żołnierze sowieccy, zamiast rozpocząć od razu ostrzeliwanie uciekającego, puścili za nim w pogoń psy, chcąc zapewne schwytać go żywcem. „Stefan” zastrzelił psy. Rozpoczęty ostrzał, prowadzony z odległości 200–300 metrów, był już nieskuteczny. Pabiś dostał przez kożuch postrzał w kręgosłup. Po raz czwarty uciekł komunistycznej bezpiece.

Przez kolejne tygodnie był wyłączony z działalności konspiracyjnej i ukrywał się w okolicach Ostrowi Mazowieckiej. Tymczasem jego podkomendni z grupy BOA, osiedleni w Bobolicach (powiat koszaliński) nawiązali kontakt z żołnierzami 5. Brygady Wileńskiej AK i wznowili działalność dywersyjną. Czterech z nich dołączyło ostatecznie do 5. szwadronu dowodzonego przez ppor. Zdzisława Badochę „Żelaznego”. Powrót „Stefana” w maju 1946 roku zbiegł się w czasie z obławą UB na Bobolice, wywołaną wcześniejszą aktywnością wołkowyskich konspiratorów. Mimo braku znajomości terenu „Stefanowi” piąty już raz udało się ujść cało. Wraz z kilkoma swoimi podkomendnymi przeniósł się na Warmię, a następnie Mazury, gdzie na przedmieściach Szczytna wziął w zarząd i uruchomił młyn – legalizując w ten sposób siebie i swoich ludzi. Nie wiadomo, w jaki sposób bezpieka trafiła na jego ślad, w tym czasie utrzymywał bowiem ograniczone kontakty konspiracyjne z białostockim dowództwem zrzeszenia. Zatrzymanych Pabisia i dwóch jego podkomendnych załadowali na odkryty samochód ciężarowy i wyruszyli w kierunku Olsztyna. Gdy pojazd zwolnił na jednym z licznych zakrętów, „Stefan” wyskoczył na jezdnię wraz z siedzącym mu podobno na kolanach konwojentem (to samo uczynili jego ludzie). Podczas ogólnego zamieszania pozostali na samochodzie funkcjonariusze UB otworzyli ogień i zabili przez przypadek swojego kolegę. „Stefanowi” udało się skutecznie zatrzeć za sobą wszystkie ślady. Bezpieka nie zdołała go schwytać – do resortu zgłosił się sam – ujawniając się 21 kwietnia 1947 roku i dopełniając tym samym warunków amnestii. Chociaż nie kontynuował już działalności niepodległościowej, nie dano mu spokoju – 30 stycznia 1948 roku został aresztowany i skazany w grudniu 1949 roku na dziesięć lat pozbawienia wolności. Resort bezpieczeństwa powoli odtwarzał kolejne wątki z jego bogatej działalności niepodległościowej – co spowodowało rewizję procesu i zasądzenie w czerwcu 1950 roku kary śmierci. Do połowy września „Stefan” oczekiwał na uprawomocnienie się wyroku, co nastąpiło decyzją Najwyższego Sądu Wojskowego.

Jedyną szansą na ujście z życiem pozostawało ułaskawienie przez prezydenta Bieruta. Szczęście i tym razem go nie opuściło, mimo negatywnej opinii składu sędziowskiego zamieniono mu wyrok na dożywocie. Ułaskawiony, z zamianą na dożywocie, karę więzienia odbywał w zakładzie karnym w Barczewie. Opuścił go 16 III 1955. Jeszcze w latach 80. funkcjonariusze SB prowadzili wobec niego działania operacyjne.

Zmarł 12 VIII 2003.

Opracowano na podstawie:

STEFAN" – JEDEN Z „WYKLĘTYCH" – artykuł dr. Tomasza Łabuszewskiego miesięcznik „Pamięć.pl" z numeru1/2012

 



Dodaj komentarz






Dodaj

© 2013-2025 PRV.pl
Strona została stworzona kreatorem stron w serwisie PRV.pl